Prezes Narodowego Banku Polskiego, Adam Glapiński wprowadził rządową propagandę na nowy poziom absurdu i bezczelności. Oto bowiem ogłosił, że mamy obecnie do czynienia z „cudem polskiej gospodarki”. „Płaca minimalna się podniosła niesamowicie, wyeliminowaliśmy skrajną biedę. Od czasów rozbiorów nie mieliśmy takich sukcesów” – stwierdził Glapiński.

Tego typu wypowiedzi są nie tylko nieprawdziwe, ale wyjątkowo bulwersujące. Szef NBP, sam zarabiający blisko 100 tys. zł miesięcznie, powinien być świadomy problemów płacowych dużej części społeczeństwa, jak też narastających patologii na rynku pracy i tendencji kryzysowych.

Zgodnie z ostatnimi danymi Głównego Urzędu Statystycznego skala bezwzględnego ubóstwa w 2020 r. wzrosła w porównaniu z 2019 r. z 4,2% do 5,2%, czyli o ponad 20%. GUS zwraca uwagę, że skala ubóstwa w ubiegłym roku była wyższa niż w 2016 r., gdy wynosiło ono 4,9%. W 2020 r. doszło też do skokowego wzrostu ubóstwa dzieci. W porównaniu z 2019 r. skala skrajnej biedy dzieci zwiększyła się z 4,5% do 5,9%. Warto przypomnieć, że gdy Prawo i Sprawiedliwość przejmowało władzę, obiecywało likwidację ubóstwa najmłodszych. Tymczasem w 2016 r. poniżej granicy bezwzględnego ubóstwa żyło 5,8% dzieci. A zatem w ciągu ostatnich czterech lat nie tylko nie zlikwidowano biedy dzieci, ale wręcz jej skala zwiększyła się. Innymi słowy okazało się, że kluczowe programy PiS w zwalczaniu ubóstwa są kompletnie nieskuteczne.

Prezes NBP myli się również odnośnie wzrostu płacy minimalnej. Warto przypomnieć, że tuż przed ostatnimi wyborami Jarosław Kaczyński obiecywał, że w 2020 r. płaca minimalna wyniesie 3000 zł, a w 2023 r. 4000 zł brutto. Jaka jest prawda? Daleka od obietnic. Już rok po kolejnych wygranych wyborów okazało się, że prezes kłamał. W 2020 r. płaca minimalna wynosiła 2600 zł, w 2022 r. ma wynieść 3010 zł. Rozziew między deklaracjami i faktami jest coraz większy. Warto przypomnieć, że wzrost o 210 zł w 2022 r. będzie o zaledwie o 25 zł wyższy niż to wynika z minimalnego wzrostu wynikającego z ustawy. Innymi słowy rząd okazał się wyjątkowo mało hojny dla pracowników. Nie tylko złamał swoje obietnice, ale też nie zaproponował prawie nic ponad podwyżkę wynikającą z ustawy. Na dodatek w ostatnich latach wzrósł odsetek pracowników, których miesięczne dochody wynoszą co najwyżej płacę minimalną, i dotyczy to między innymi instytucji państwowych. Tymczasem poziom inflacji zbliża się do 6,0%, a w najbliższych miesiącach mają być kolejne wzrosty cen energii, które uderzą w największym stopniu w osoby o najniższych dochodach.

Cały tekst można przeczytać tutaj: https://goniec.pl/szumlewicz-cuda-glapinskiego-ps-091021