Samorządowcy czekają na podwyżki. W dotychczasowym rozdaniu nowego rządu zostali pominięci. Nastroje są buzujące. Do Związkowej Alternatywy zgłaszają się kolejne grupy rozczarowanych pracowników. Wągrowiec, Krasnystaw, Piotrków Trybunalski. Coraz częściej padają słowa “protesty” i “strajk”.
Sytuacja pracowników samorządów jest alarmująca. Przez cały okres rządów Zjednoczonej Prawicy, podobnie jak cała budżetówka, byli lekceważeni i zaniedbywani. Obecnie wiele stanowisk wynagradzanych jest na poziomie najniższej krajowej. Z tego powodu z pracy odeszło wielu wykwalifikowanych fachowców. Nawet zapaleni społecznicy muszą z czegoś żyć, a z pensji samorządowca wyżyć coraz trudniej.
Kto powinien być adresatem ich skarg płacowych? Charakterystyczne dla sfery samorządowej jest rozmycie odpowiedzialności. Najprościej byłoby powiedzieć, że za wzrost płac odpowiedzialny jest samorząd albo zarządcy konkretnych jednostek czy spółek. Ich budżet zależny jest jednak od subwencji państwowej, a ta jest niewystarczająca, by zaoferować konkurencyjne pensje.
Rząd PiS nie tylko nie pomógł, ale wręcz ograbił samorządy za sprawą reformy podatkowej z 2019 roku. Z analizy Związku Miast Polskich wynika, że samorządy straciły 42,7 mld zł dochodów z udziałów w PIT w latach 2019-23. To ogromna kwota, która mogłaby pracować na rzecz rozwoju “małych ojczyzn”.
– Chcemy by wszyscy mogli liczyć na uczciwie wynagrodzenia i dobre warunki pracy. Bo dlaczego miałoby być inaczej? – pyta Wojciech Cibail, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Samorządowych “Wspólna Energia”.
– Budżet jest wspólny, a praca urzędnika, przedszkolanki, muzealnika, bibliotekarki czy sekretarki w ośrodku sportu jest tak samo ważna. W tej chwili dysproporcje płacowe są spore, zauważalny jest podział na pracowników lepszej i gorszej kategorii. To rodzi żal i uzasadnione poczucie niesprawiedliwości. Co ważne, sprawiedliwość społeczną rozumiemy progresywnie – chcemy, by płace były wyrównywane w górę – mówi Cibail.
Podwyższenie subwencji powinno być intuicyjnym kierunkiem działania dla nowej władzy. Szczególnie, że ta, w roli opozycji, pozwoliła w zasadzie bez walki PiS-owi dokonać zaboru samorządowych zasobów. Na razie jednak rząd koalicyjny podąża drogą poprzedników – samorządy zostały pominięte przy przyznawaniu podwyżek.
Związkowa Alternatywa Pracowników Samorządów domaga się:
– Znacznego zwiększenia subwencji dla samorządów, ze szczególnym uwzględnieniem wzrostu funduszu płac
– Dążenia do zastosowania wzorców z modelu szwedzkiego – gdzie samorządy odgrywają dużą rolę i otrzymują znaczne wsparcie ze strony państwa,
– Przeprowadzenia audytu finansów samorządów w celu wykazania, gdzie udział środków własnych w wydatkach jest największy,
– Wypłaty wynagrodzeń za nadgodziny zgodnie z Kodeksem pracy – obecnie zapisy w ustawie o pracownikach samorządowych są mniej korzystne niż przewiduje Kodeks Pracy.
W przypadku braku spełniania naszych żądań, rozpoczniemy przygotowania do akcji protestacyjnych, w tym strajkowych.
– Pracownicy zatrudnieni w jednostkach organizacyjnych samorządów również pracują na rzecz państwa, dlatego powinni być wynagradzani jak pracownicy sfery budżetowej – mówi Jacek Wolszczak, przewodniczący Związku Zawodowego “Świdniczanie”. – Nie można podwyższać płac jednych, drugich zaniedbując. To nie tylko niezgodne z art 32 Konstytucji, ale rodzi też poczucie niesprawiedliwości i buduje niepotrzebny antagonizm na linii władza centralna – samorządy. A mieliśmy już nadzieję, że czasy rozgrywania jednych przeciwko drugim mamy już za sobą.
– Jako pracownik samorządu z wieloletnim doświadczeniem\ obserwuję nastroje i wiem, że jeśli nie będzie zainteresowania rządu pracownikami władz lokalnych, może to doprowadzić do protestów. Cierpliwość ma swoje granice – dodaje.
Najnowsze komentarze