Z niepokojem i oburzeniem śledzimy politykę Polskich Linii Lotniczych LOT. Zarząd spółki od wielu miesięcy nie dba o jej etatowych pracowników, a jego działania są niespójne i niezrozumiałe.
W ciągu ostatnich miesięcy PLL LOT radykalnie pogorszył warunki pracy pracowników etatowych. Zarząd firmy, pomimo sprzeciwu związkowców, obciął etaty o połowę, co doprowadziło do sytuacji, że zarobki wielu stewardess z wieloletnim doświadczeniem są obecnie niższe niż wynosi ustawowa płaca minimalna, czyli 1921 zł netto. Na dodatek w ramach pracy na pół etatu pracownicy personelu pokładowego nie mają stałych grafików pracy, co sprawia, że trudno im znaleźć dodatkowe źródło zarobku. W praktyce oznacza to, że pracownicy są zmuszani do odchodzenia z pracy. Warto podkreślić, że w tym samym czasie osoby zatrudnione w ramach kontraktów obsługują większość lotów. Osoby na samozatrudnieniu mogą korzystać też z kolejnych tarcz dla przedsiębiorców, a ponadto otrzymują dodatki, na które nie mogą liczyć pracownicy etatowi. Dzieje się tak, chociaż osoby samozatrudnione wykonują dokładnie te same obowiązki i są w tej samej podległości służbowej wobec pracodawcy, co osoby mające umowę na etat. W tym kontekście nie tylko trudno zaakceptować fakt faworyzowania ich przez pracodawcę, ale ich sposób zatrudnienia może budzić poważne wątpliwości prawne.
Dialog społeczny w firmie od wielu tygodni nie istnieje, a pracownicy z mediów dowiadują się o strategicznych działaniach pracodawcy. Kilka dni temu dotarła jednak do nas dobra nowina, a mianowicie dowiedzieliśmy się z komunikatów prasowych, że PLL LOT ma otrzymać rządowe wsparcie wysokości 2,9 mld zł. Przy takim dofinansowaniu spółka z łatwością spełni oczekiwania pracowników etatowych i zachęci ich, by zostali w firmie. W PLL LOT zostało około 500 etatowych pracowników personelu pokładowego. Zarobki większości z nich oscylują wokół płacy minimalnej. Pracownicy firmy wiedzą, że trwa kryzys i lata znacznie mniej samolotów niż w ubiegłych latach. Stąd nasze oczekiwania są bardzo umiarkowane. Domagamy się, by od 1 stycznia 2021 roku podnieść podstawowe wynagrodzenie każdego etatowego pracownika personelu pokładowego o 50% minimalnego wynagrodzenia, czyli o 1400 zł brutto. Koszty takiego rozwiązania w skali całego roku wyniosłyby około 8,5 mln zł, czyli 0,003% wsparcia oferowanego przez rząd.
Trudno nam sobie wyobrazić, by firma odmówiła tak minimalistycznym żądaniom i nie przeznaczyła na pensje dla pracowników nawet nikłego odsetka wsparcia rządowego. Biorąc pod uwagę obecny poziom płac latających załóg, odmowa podwyżek oznaczałaby celowe działanie na szkodę narodowego przewoźnika.
Najnowsze komentarze