Jesteśmy głęboko rozczarowani i zdumieni obojętnością rządu wobec nieprawidłowości, które mają miejsce w Państwowych Portach Lotniczych. Związek Zawodowy Związkowa Alternatywa od wielu tygodni alarmuje o patologiach w PPL-u, wskazując między innymi na działania antyzwiązkowe podejmowane przez prezesa firmy, Mariusza Szpikowskiego. Informowaliśmy też o dużej skali zwolnień dyscyplinarnych, o mobbingu, o braku dialogu, o niewypłacaniu premii na czas, a potem gigantycznych różnicach w ich wysokości. W ciągu ostatnich tygodni prezes, bez zgody związków zawodowych, postanowił wręczyć wypowiedzenia zmieniające ponad 90% pracowników. W ten sposób naraził on firmę, a tym samym cały polski transport lotniczy na paraliż. Mimo to ani Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, ani Ministerstwo Infrastruktury, formalnie sprawujące nadzór nad firmą, nie zdecydowały się na żadną interwencję.

Jednocześnie prostujemy informacje prasowe, jakoby zmiany narzucone przez prezesa PPL-u były niekorzystne wyłącznie dla najlepiej zarabiających pracowników. Nowy regulamin płacowy znosi dodatki stażowe, a zwiększa rolę uznaniowych dodatków do pensji, co w praktyce może oznaczać premiowanie pracowników i związkowców bliskich prezesowi firmy.

Bylibyśmy radzi w tym kontekście uzyskać też informację, ile zarabia przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Lotniskowych, Robert Szycko, który wspiera władze firmy. Czy jego również dotyczy deklarowana przez Szpikowskiego walka z kominami płacowymi?

W piśmie, które właśnie otrzymaliśmy od Ministerstwa Infrastruktury, czytamy, że „kwestie stosunków pracowniczych oraz rozstrzyganie sporów, należą do właściwości sądów pracy oraz Państwowej Inspekcji Pracy”. Kilkanaście dni temu Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej odpowiedziało nam, że „Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie posiada odpowiednich kompetencji ustawowych ani nie dysponuje instrumentami prawnymi umożliwiającymi bezpośrednie oddziaływanie na stosowanie prawa pracy przez pracodawców”.

Okazuje się zatem, że rząd w praktyce nie sprawuje żadnego nadzoru nad spółkami, które mu podlegają, a przykłady łamania praw pracowniczych przez zarządy spółek nie wiążą się z żadnymi konsekwencjami dyscyplinarnymi. Oto bulwersujący przykład państwa, które istnieje tylko w teorii.