Tekst ukazał się na portalu wtv.pl. Cały można przeczytać tutaj: https://wtv.pl/szumlewicz-czas-na-zwiazkowa-alternatywe-170621-ps
Dwa lata temu, 13 czerwca 2019 roku wraz z grupą pracowników z różnych branż założyłem Związkową Alternatywę, nową centralę związkową, której głównym celem było i jest odnowienie ruchu pracowniczego w Polsce. Nasz związek jest alternatywą wobec autorytarnego rządu, organizacji pracodawców, ale też wobec innych central związkowych. Niestety bowiem ruch związkowy w Polsce jest pogrążony w kryzysie. Największe centrale związkowe, czyli OPZZ, FZZ i Solidarność to bierne, podporządkowane władzy molochy wpisane w sieć układów politycznych i biznesowych, a ich liderzy to biznesmeni, którzy zarabiają dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie i dbają głównie o to, żeby zachować status quo.
(…)
Co zrobić, aby przeciąć ten chory układ i odnowić ruch związkowy?
Po pierwsze, warto by wprowadzić pełną jawność płac i jawność majątków organizacji zaufania publicznego, w tym związków zawodowych. Publiczne ujawnienie, że liderzy OPZZ czy Solidarności to milionerzy, którzy zarabiają wiele razy więcej niż związkowcy płacący im składki, z pewnością byłoby impulsem, który wywołałby falę krytyki. Dotyczy to również skali finansowania dużych central związkowych ze strony władzy i ich wydatków, których tryb rodzi skojarzenia z brakiem transparentności i przepychem hierarchów Kościoła katolickiego. Dotyczy to również finansowania związków zawodowych z Rady Dialogu Społecznego – tak naprawdę te środki przede wszystkim pełnią funkcję korumpowania liderów związkowych i zamykania im ust.
Po drugie, warto by zmienić sposób usytuowania etatowych związkowców. Aby związki odzyskały zaufanie i w większym stopniu wypełniały swoją misję, warto, aby etatowi związkowcy otrzymali pełne uprawnienia inspektorów pracy i aby stali się delegowaną przez związki częścią inspekcji pracy. Dzięki temu mieliby więcej obowiązków, spoczywałaby na nich większa odpowiedzialność, ale też posiadaliby większą siłę i mieli realny wpływ na sposób funkcjonowania przedsiębiorstwa i na walkę z łamaniem prawa przez pracodawców. Innym rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie rozwiązania, zgodnie z którym każdy etatowy związkowiec mógłby mieć jedynie pół etatu w związku, a drugie pół musiałby pracować na dotychczasowym stanowisku. Dzięki temu liderzy związkowi zachowywaliby kontakt z pracą zawodową.
Po trzecie, na wzór krajów zachodnich, polska gospodarka powinna opierać się na branżowych układach zbiorowych, negocjowanych przez związki zawodowe i pracodawców. W takiej sytuacji tryb negocjacji powinien być w pełni jawny, a propozycje strony związkowej mogłyby być poprzedzone przez referenda.
Po czwarte, powinien zmienić się system liczenia reprezentatywności, który uprzywilejowuje duże molochy związkowe i blokuje rozwój mniejszych, ale bardziej dynamicznych organizacji. W Polsce reprezentatywność krajowa przekłada się na różne przywileje na poziomie zakładów pracy. Stąd wielu związkowców wie, że OPZZ czy Solidarność to leniwe molochy, ale należą do nich tylko ze względu na ich reprezentatywność. Gdyby zostały zmienione jej kryteria, dziesiątki tysięcy ludzi wystąpiłoby z największych central związkowych.
Po piąte, warto wprowadzić mechanizm odpisu 1% na związki zawodowe jako organizacje zaufania publicznego. W ten sposób zostałoby zweryfikowane realne zaufanie pracowników do organizacji związkowych, a zarazem związki zyskałyby dodatkowe źródło finansowania. Na tej samej zasadzie powinny funkcjonować fundacje, stowarzyszenia czy kościoły.
Najnowsze komentarze