Miniony rok nie był dobry dla świata pracy. Niewiele wskazuje na to, by nowy rok miał być lepszy, o ile nie dojdzie do masowych protestów społecznych, które wymuszą propracownicze zmiany. Z całą pewnością był to natomiast rok straconych szans.

Gdy w 2019 roku PiS wygrywał wybory, wybrzmiała jedna obietnica kierowana do ludzi pracy: Jarosław Kaczyński zapowiedział, że w 2021 roku płaca minimalna wyniesie 3 tys. zł brutto, a w 2023 roku wzrośnie do 4 tys. zł. Dziś widzimy, że deklaracje prezesa wyraźnie rozminęły się z rzeczywistością. W 2021 roku minimalna stawka wynosiła 2800 zł, w 2022 roku ma wzrosnąć do 3010 zł. Szybko więc rośnie rozziew między rzeczywistością a obietnicami.

(…)

Gdy PiS dochodził do władzy, nawet część lewicowych komentatorów mówiła o szansie na lepsze warunki zatrudnienia dla pracowników budżetówki. Okazało się jednak, że nie nastąpiła żadna dobra zmiana, a w części branż pojawił się wręcz regres. Gdy Polską rządziła koalicja PO-PSL, politycy PiS ochoczo krytykowali coroczne zamrażanie płac w sferze budżetowej i mechanizm dosypywania pieniędzy nielicznym, wybranym grupom zawodowym. Gdy jednak PiS przejął władzę, nic się nie zmieniło. Pomimo dobrej koniunktury w latach 2016–2019 płace dla wielu pracowników stały w miejscu, a podwyżki otrzymywali pracownicy wskazani przez kierowników poszczególnych placówek.

Nie zmieniło się to w 2021 roku i nie zmieni się w roku bieżącym. Zamiast ustanowić określony mechanizm waloryzacji płac, w ubiegłym roku rząd zamroził pensje, a na rok 2022 przewidział jedynie podwyżkę funduszu płac o 4,4 proc. Oznacza to, że po raz kolejny nie będzie powszechnej waloryzacji płac o konkretny wskaźnik – zamiast nich będą arbitralne podwyżki zależne od woli dyrektorów poszczególnych placówek. To niesprawiedliwa polityka, która może budzić wątpliwości konstytucyjne. Brak waloryzacji płac połączony z corocznym zwiększaniem funduszu płac doprowadził do sytuacji, w której wynagrodzenia pracowników zatrudnionych na tych samych stanowiskach i mających ten sam staż pracy różnią się nawet o 50 proc.

Cały tekst ukazał się na portalu Krytyki Politycznej: Szumlewicz: Rok dokręcania śruby i straconych szans (krytykapolityczna.pl)