Główny Inspektor Pracy, Marcin Stanecki wręczył nagrody im. Hanny Krahelskiej przyznawane za wybitne osiągnięcia w dziedzinie prewencji zagrożeń wypadkowych i zawodowych, nadzoru i kontroli przestrzegania prawa pracy, wynalazczości, projektowania i wdrażania bezpiecznych technik i technologii, a także popularyzacji prawa pracy i ochrony zdrowia pracujących.

Ze zdumieniem dowiedzieliśmy się, że nagrodę dostała między innymi ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która torpeduje dialog społeczny, pisze ustawy na kolanie i skłóca pracowników pomocy społecznej. Ponadto, niezależnie od naszej krytycznej Dziemianowicz-Bąk, trudno zrozumieć, dlaczego szef PIP wręcza nagrodę szefowej resortu pracy. W ten sposób wysyła jasny sygnał, że PIP jest zależna od rządu i będzie unikać niewygodnych kontroli w instytucjach nadzorowanych przez MRPiPS. Nowy rząd obiecywał nowe standardy w funkcjonowaniu instytucji państwowych, a tymczasem mamy wręczanie sobie nawzajem nagród przez ludzi obozu rządzącego.

Nagrodę im. Krahelskiej dostał też szef rady nadzorczej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i dyrektor generalny w MRPiPS, Liwiusz Laska, który firmował największe patologie w ZUS i który jest zarazem bliskim współpracownikiem klubu Lewicy. Ta kandydatura również budzi zdumienie, bo Laska nie ma żadnych zasług dla świata pracy.

Nagrody za wybitne zasługi odnośnie praw pracowniczych powinny otrzymywać osoby o nieskazitelnej opinii, które cieszą się powszechnym szacunkiem i nie reprezentują żadnego obozu politycznego. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Liwiusz Laska niewątpliwie takimi osobami nie są.